środa, 5 listopada 2014

Fanpage


Hej!

Małe wieczorne ogłoszenia.
Wszystkich zainteresowanych zapraszam na mój nowy facebookowy fanpage związany z rysunkiem. Na razie wstawiłam tylko kilka zdjęć, ale może komuś się spodobają :)


https://www.facebook.com/wickedwitchworking

Niedługo wstawię na bloga także recenzję "Władcy much", jest już gotowa, pozostaje tylko przepisanie z notesu, mam nadzieję że niedługo się pojawi :)

Trzymajcie się,
Dark Smile  




czwartek, 25 września 2014

Lekarstwo na śmierć - cud nauki czy nieuchronne potępienie?

 

 

W roku 2012, gdy nakładem ukazała się książka "Nieśmiertelność zabije nas wszystkich", będąca pisarskim debiutem Drew Magary'ego wielu z nas zapewne odczuło chęć jej przeczytania, zwabieni interesującą tematyką, będącą wybawieniem od ukazujących się w tym czasie licznych pozycji z gatunku paranormal romance. Od tego czasu powstawały najróżniejsze recenzje na jej temat, zazwyczaj zresztą pozytywne, co sprawiło, że byłam nastawiona optymistycznie, gdy postanowiłam po nią sięgnąć. Przyjrzyjmy się bliżej fabule:

 

Akcja powieści toczy się w roku 2019, po wynalezieniu lekarstwa na nieśmiertelność. Cały świat ogarnia szaleństwo, różnice poglądowe rodzą konflikty, nagłówki wszystkich gazet krzyczą o cudownym "lekarstwie", a na ulicach pojawiają się wizerunki zabitej śmierci. Drew Magary powoli roztacza przed nami wizję świata na pozór normalnego, a jednak szwankującego.

 

Należy zacząć od problemów związanych z nieśmiertelnością poruszanych przez autora. Szczerze mówiąc, sięgając po jego dzieło, spodziewałam się czegoś znacznie oryginalniejszego niż wyznania w stylu "Jestem nieśmiertelna - już zawsze będę miała okres". Rozumiem, że zaczynając od rzeczy najbanalniejszych Magary starał się poruszyć problemy ogólnoświatowe, ale to podchodzi pod traktowanie tematu po łebkach, które to wrażenie utrzymywało się we mnie przez większość lektury książki. Moim zdaniem w całości zabrakło polityki, ponieważ dawka informacji ogólnoświatowych jakie otrzymaliśmy była dobitnie mówiąc żałosna.

 

Głównym bohaterem książki jest 29-letni John Farrell, prawnik, nie wiedzieć czemu nazwany po amerykańskim baseballiście, postać wybitnie irytująca i niezdecydowana. Od momentu, w którym decyduje się przyjąć lekarstwo, aż do końca książki obserwujemy jego spojrzenie na wydarzenia mające miejsce na świecie. Całość jest sformatowana jako blogowe posty, w większości dosyć krótkie, co sprawia że książkę czyta się wyjątkowo szybko. Rzekomy rozwój bohatera, który miał mieć miejsce w ciągu ponad 5 dekad to jedna wielka ściema. Przez wszystkie lata, obserwując uważnie jego zachowania odnosimy wrażenie że wciąż jest taki sam. Zmienia się jego praca, miejsce zamieszkania i tak dalej, ale w środku pozostaje w gruncie rzeczy identyczny, mimo spotykających go tragedii. Zdecydowanie jest to jedna ze słabszych stron powieści. 

 

Do mocnych stron należą łatwość czytania, jaką zapewnia krótka forma blogowych postów i adekwatny do niej prosty język autora. Ciekawe również są jedno rozdziałowe historie ludzi "wyleczonych" ze śmierci. Drew Magary roztacza przerażającą wizję świata zdegradowanego i wypaczonego przez ludzkie działania i wszechobecną nienawiść do drugiego człowieka. Dlatego właśnie warto jednak mimo wszystko sięgnąć po tą pozycję w nudny wieczór i zastanowić się, czy jednak tak źle jest być śmiertelnym. 

 

Ocena 6/10

 

 

czwartek, 21 lutego 2013

Żelazny król - Julie Kagawa

Julie Kagawa urodziła się w Kalifornii, ale w wieku dziewięciu lat przeprowadziła się wraz z rodzicami na Hawaje. Zawsze uwielbiała czytać, często w zupełnie nieodpowiednich miejscach, tak więc szybko stała się utrapieniem nauczycieli, a później pracodawców.  Jej pasja zamieniła się w ogromny sukces, gdy ukazała się książka "Żelazny król", będąca pierwsza częścią cyklu "Żelazny dwór".

Meghan Chase nie łudzi się, że jej szesnaste urodziny będą wspaniałe. Nie sądzi nawet, że jej rodzice będą o nich pamiętać. Chce je spędzić w spokoju, w towarzystwie swojego najlepszego przyjaciela - Robina.  Ale nie zawsze wszystko idzie po naszej myśli... Kiedy Meghan zostaje okrutnie upokorzona w szkole przez obiekt swoich westchnień, a po powrocie odkrywa, że jej ukochany młodszy braciszek zniknął, a w jego miejsce został podrzucony odmieniec, musi udać się w podróż, której nie zapomni do końca życia. Tyle, że jej życie też może nie potrwać zbyt długo....Zapraszam więc na podróż do Nigdynigdy, magicznej krainy elfów, gdzie światem króluje żelazo i lód.

Książkę Julii Kagawy przeczytałam w jedno popołudnie. Nie jest to zbyt obszerna pozycja, ale za to bardzo wciągająca. Jest napisana prostym i lekkim językiem, zrozumiałym dla każdego, czyta się ją szybko i przyjemnie. Bardzo przypadł mi do gustu styl autorki, na każdej stronie był wyczuwalny nastrój i magia. Często czułam się jakbym wędrowała razem z bohaterami przez krainę Nigdynigdy, gdzie nic nie jest tym, czym się wydaje.

Nie jest to nie wiadomo jak oryginalna książka, nie wnosi też nic do naszego życia, oczywiście oprócz rozrywki i relaksu. Nie  należy jednak do typowych przedstawicieli gatunku paranormal romance. Wyczuwalny jest tu wyraźnie powiew świeżości, coś nowego. Mimo że dużo rzeczy pozostało tych samych, np. schematyczny wątek miłosny i część fabuły. Jednak większa jej część jest jak dla mnie świetna, w wielu momentach z zapartym tchem śledziłam rozwój wydarzeń. Główna bohaterka nawet mnie nie irytowała, co oceniam bardzo pozytywnie, bo w wielu książkach z tego gatunku postacie są po prostu nie do zniesienia.  Całokształt zdecydowanie oceniam na duży plus i zachęcam do sięgnięcia po tę książkę, bo naprawdę miło spędziłam z nią czas. Moja ocena 4+/6

niedziela, 10 lutego 2013

Gwiazd naszych wina - John Green

Zastanawialiście się kiedyś, dlaczego spotykają nas złe rzeczy? Dlaczego przytrafiają się nam, kiedy inni żyją w szczęściu i spełnieniu? Czy jest to kolejny nieodgadniony wyrok Boski? A może nasze losy są jak wiecznie toczące się po stole kości, decydujące za nas o naszym życiu? Im bardziej zbliżamy się do odpowiedzi, tym dalej od niej tak naprawdę jesteśmy. Lecz jedno można powiedzieć. Każdy z nas posiada gdzieś tam, daleko swoją własną gwiazdę. Gwiazdę szczęścia, żalu, smutku, oraz wszelkich znanych ludzkości, lecz niepojętych uczuć. Przyczynę chorób, wyjaśnienie miłości, uzasadnienie naszych wyborów.

Hazel ma szesnaście lat i zdiagnozowanego raka. Pozbawiona przyjaciół i normalnego życia przez chorobę, pogrąża się w depresji. Aby przeżyć musi cały czas zażywać leki i taszczyć do szkoły butlę z tlenem. Przedłużenie życia o kilka lat nie jest dla niej zbawieniem, jedynie przedłużeniem udręki. Do czasu aż na terapii poznaje chłopaka, dla którego warto jest żyć i walczyć do samego końca. Tak rozpoczyna się wspaniała i wzruszająca podróż do samego sedna naszego życia, jego sensu i znaczenia.

Szczerze mówiąc zapowiedź tej książki wydawała mi się odrobinę kiczowata. Nie wiem, czy bym się za nią zabrała, gdyby w moje ręce nie wpadł dzięki wymianie egzemplarz recenzyjny. Już wcześniej w mojej głowie zrodziły się pewne wątpliwości. A może jednak? Może spróbuję tym razem czegoś innego? I tym sposobem zabrałam się za czytanie „Gwiazd naszych wina”. Z każda kolejną stroną byłam coraz bardziej zachwycona. Ukazane tam uczucia i pewne wartości znacznie przerosły moje niewielkie oczekiwania. Znalazłam tam wszystko, czego od pewnego czasu mi brakowało : świetny humor i nieskomplikowane wydarzenia, które mają na celu ukazać nam jakąś prawdę. Oczywiście w przeciwieństwie do innych często wydawanych w naszych czasach książek, gdzie fabuła nie jest zbyt wymagająca, ale również bezcelowa. Konstrukcja tej książki jest naprawdę co najmniej dobra, w porównaniu do innych książek młodzieżowych, a kreacja postaci zupełnie mnie zachwyciła. Autor pisze prostym, nieskomplikowanym językiem, ale mimo to udaje mu się poruszyć jakąś głęboko ukrytą w człowieku strunę. Przybliża nam wszystko to, co ludzkie i piękne. Nie ukrywa przed nami niczego. Ukazuje bezlitośnie każdy aspekt choroby, o którym niekoniecznie wszyscy chcieli by wiedzieć, bądź pamiętać. Ciekawe jest nastawienie chorych do ich stanu, z którego często żartują, radząc sobie w ten sposób z beznadziejnym położeniem. Ich optymizm i nastawienie do choroby są naprawdę niesamowite, jak by tego nie ująć. Czytając tą książkę, raz śmiałam się jak głupia, by w następnym momencie zamilknąć z łomoczącą w mojej głowie pustką. Bo taka jest prawda o życiu, Raz jesteśmy radośni, a chwilę później pogrążeni w smutku. Tak zawsze było i będzie w tym wszechświecie. Jest to jedna z tych niezmiennych rzeczy, na które nie mamy żadnego wpływu. Jedna z rzeczy zapisanych w naszych gwiazdach...Polecam wszystkim tą książkę, bo naprawdę warto. Chociaż ma nieliczne, bardzo drobne wady, to blakną one w starciu z zaletami. Moja ocena 5+/6